środa, 20 marca 2013

Rozdział 10.

07.01.2013r., Londyn, mieszkanie Harrego, perspektywa Blake:
 Właśnie szykowałam się do wyjścia na zakupy z Eleanor, którą naprawdę polubiłam. Jest świetną dziewczyną. Zamknęłam drzwi od domu i udałam się do auta Harrego, który z resztą od zespołu od kilku dni kręcił ostatnie zapowiedzi do teledysku Kiss you. W końcu jutro już jego premiera. Chłopcy, a właściwie Harry chciał mi go pokazać już jutro rano, ale stwierdziłam, że inny fanki czułyby się poszkodowane, gdyby się dowiedziały. Postanowiłam napisać sms-a do Eleanor z prośbą, żeby wyszła przed dom, bo ja jestem już niedaleko. Jeszcze siedem minut i będę na miejscu. Przyszli rodzice mieszkają teraz znacznie bliżej naszego domu. Oczywiście jeśli mogę powiedzieć, że dom Harrego i mój tymczasowy, jest naszym domem. Niedługo z Leighton przeprowadzamy się do naszego mieszkanka. Ma ono cztery pokoje, kuchnie, salon, dwie łazienki i korytarz. Nie jest ono z piętrem, ale Harry uważa, że nawet te kilka schodków prowadzących do trochę wyższej części domu to piętro. Oczywiście, chłopak po kilku godzinnych kłótniach i tak twierdził, że to jest piętro, a nie trochę wyższa część domu, jak to umiejętnie powiedział Liam. Chłopców polubiłam naprawdę szybko, z dziewczynami, również dobrze się dogadujemy. Umówiłyśmy się na dzisiejsze wspólne zakupy, ale Leighton nie mogła z jakiś dziwnych powodów, to znaczy randka z Joshem. Danielle miała próbę, a Perrie przygotowywała się do koncertu Little Mix. Nacisnęłam hamulec i poprawiłam lusterko, w tym czasie Eleanor wchodziła do samochodu. W jej wyglądzie od sylwestra kiedy się poznaliśmy, nie zmieniło się prawie nic. Jak zauważyłam dziewczyna miała szary płaszczyk i jeansy. Butów niestety nie zobaczyłam bo przyszła mama wciągnęła mnie w rozmowę.
- Dzień doberek!
- Cześć, jak tam?
- A dobrze, tylko nie poszłabyś ze mną do ginekologa na wizytę? Dzisiaj o szóstej jakoś. Louis nie może, mają jakiś wywiad.
- Pójdę, pójdę. No to co jedziemy? - Ele posłała mi ciepły uśmiech, jakby w ramach podziękowania.
- Tak, odpalaj samochód. Louis do mnie dzwonił i podobno Leighton była na ich próbie. Podobno wyszli jakieś piętnaście minut temu. - powiedziała, a ja spojrzałam na nią dziwnie - Cały czas piszemy sms-y. - machnęła mi telefonem przed nosem.
- Ale nie wiedzą gdzie poszli?
- Nie, ale Josh kupił jej wielki bukiet róż! To takie słodkie. Z tego co mówił im Josh, a mi Lou. Podobno na przyszły weekend wykupił im jakąś wycieczkę do Grecji.
- Wow, ciekawe czy Lei się na to zgodzi. Jest bardzo nieśmiała.
- Wiesz, jeśli jej mu na nim zależy, choć rozmawiali ze sobą raz, to się zgodzi.
- Mam nadzieję. - powiedziałam i kilka minut później, wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki.
- Chcesz parasolkę?
- Po co? Jesteśmy na parkingu, w galerii.
- Ale dziecko, to w brzuchu. Nie zmarznie? - zawołałam grzebiąc w małym schowku pomiędzy fotelami, a dziewczyna się zaśmiała.
- Nie, raczej nie. Ale chodźmy już. Jest już druga, a wiesz ja coraz bardziej przypominam kaczkę i chodzę wolniej.
- Och, zazdroszczę tobie i Louisowi. - powiedziałam rozmarzona, wchodząc do windy, obok której zaparkowałam.
- Czego? - zapytała się mnie dziewczyna, w tym samym czasie wciskając guzik z numerem jeden.
- No kochacie się. Ty lada chwila urodzisz dziecko. Masz się do kogo przytulić.
- Och, no nie wiem czy chciałabyś zostać mamą w tak młodym wieku. Ja w lato skończę 21 lat. Louis w grudniu 22. Gdy dowiedziałam się o ciąży, byłam przerażona.
- Przerażona? - zapytałam, podnosząc jedną brew do góry.
- No wiesz, Loui jest gwiazdą. Myślałam, że to zniszczy jego karierę. - mówiła wychodząc z windy, a po chwili wchodząc do pierwszego sklepu. - Ale gdy mu to powiedziałam, to pół mojej i jego rodziny od razu wiedziało. Nie posiadał się ze szczęścia. Kocham tego wariata. - powiedziała, szukając prawdopodobnie właściwego rozmiaru koszulki dla Louisa. Po chwili zauważyła białą koszulkę z koronki. Oczy, aż jej się powiększyły.
- Myślisz, że mogę ją kupić?
- Tak, ale weź mniejszy rozmiar. Tu ci trochę odstaje. - odpowiedziałam dziewczynie.

*
- I jak tam było na zakupach i u ginekologa. Jak tam nasza mała Anastasia? - powiedział przyszły tata, obejmując Eleanor.
- A dobrze, nawet wspaniale. Kupiłam sobie buty, tobie koszulkę tą co cię tak zauroczyła. A małej słodkie śpioszki. A Nialler pojechałam do TESCO jak prosiłeś. - mówiła dziewczyna próbując uwolnić się od Louisa, który obsypywał jej szyje pocałunkami, gdy dziewczyna skończyła mówić, Louis nagle zrobił minę, jakby zobaczył ducha.  
- Kazałeś kobiecie w ciąży, jechać do tesco? - chłopak podchodził do Horana wolnym krokiem ze zmrużonymi oczami. 
- No, ale była z nią Blake! - powiedział Niall, przy czym gestykulował, jakby próbował się obronić.
- Kochanie! Nie denerwuj się tak.
- Masz raje. Chodź to sypialni, przynajmniej teraz możemy robić sex bez ograniczeń. - powiedział ciągnąc dziewczynę w stronę schodów.
- A tak w ogóle to gdzie jest Leighton? - powiedziałam z niemalże zamkniętymi oczami ze zmęczenia.
- Z Joshem. Jak rano wyszli tak dotąd nie wrócili.
- Przecież jest prawie ósma.
- Ja tam nie wiem, ale żebyś zobaczyła jak się ubrała. - powiedział Niall.
- Jak? 
- Miała czarną koronkową sukienkę.
- Czarną koronkową.. Szukałam jej cały ranek! 
- Ale to założyła jakoś o szóstej, a rano miała taką długą, pomarańczową koszulę. Chyba przed kolano. I taką jeansową kurtkę do.. jakoś tu się kończyła. - chłopak powiedział i pokazał miejsce pod biustem. Po chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu i stuka obcasami. 
- Cześć. - mruknęła moja siostra, rzucając się na kanapę.
- Jak było? - zapytał się Harry.
- Wspaniale! On jest taki męski, wspaniały, romantyczny. Wykupił nam wycieczkę do Grecji na Zakynthos! 
- Ale na kiedy? - zapytałam, udając, że nic nie wiem w tym samym czasie zdrapując lakier z paznokci.
- Za tydzień! Na weekend! Od piątku do niedzieli. 
- Czyli nie będziecie na imprezie urodzinowej Zayn'a? - zapytałam zgadując, że taka będzie.
- O nie! Ja kompletnie nie wiedziałam. Może to odwołam? - moja siostra już wyciągała telefon z torby. 
- Nie! - wrzasnęłam rzucając się na nią. Chciałam, żeby nie ważne z jakimi konsekwencjami, w końcu miała chłopaka, Dziewczyna przerażona nagłym atakiem skuliła się jak żółw. 
- Hej, hej spokojnie! - zawołał Styles.
- Na urodziny Zayn'a będziemy w Afryce, w Ghanie. - powiedział, jakby od niechcenia Horan.
- Uff. To dobrze. Choć tego uroczego mulata znam kilka dni to go polubiłam. A teraz opowiem wam o randce! Więc rano poszliśmy do parku na spacer. Potem do kawiarni, chwilę później znaleźliśmy się w jego domu. Poznałam jego mamę. A o szóstej poszliśmy na kolacje. Kupił mi moje ulubione tulipany. Jest słodki.
- No to ty dalej zachwycaj się tym samcem, a my z Harrym jedziemy do domu. - powiedziałam zbierając się z fotela.
- Serio?! Jak tak to jedźmy jeszcze do tesco.
- Ok, jak musisz. Pa! - zawołałam, zakładając buty.
- Cześć, do zobaczenia! - usłyszałam z salonu.
- Kto prowadzi? - zapytałam się Harry'ego.
- Ja, bo to moje auto. - odpowiedział Styles, szczerząc zęby.
- Tak, skoro to twoje auto to musisz prowadzić. - mówiłam siadając za kierownicą.
- Ej, ale! No...
-Widać, że skończyły ci się argumenty. - powiedziałam, uśmiechając się triumfalnie. Chłopak miał minę zbitego psa. - Ale i tak ja prowadzę.
 Chłopak jeszcze chwile mruczał coś pod nosem, ale po chwili włączył radio i śpiewał na cały samochód.

-----
mogą być błędy bo nie sprawdzałam...;d
4 komentarze=next.

5 komentarzy:

  1. Czekam na jakiś przewrót akcji!
    Wcale nie mam na myśli scen łóżkowych. :D xd
    Super rozdział, czekam na NN :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Uhuhu, widze ze skomentowałaś mój wpis. :D Ja i twój skomentuje! :) FAJNE.

    OdpowiedzUsuń